Hanka i Kaja.
Jedna to biedne dziewczę z końca świata, żyjące w małej wiosce i wychowujące się bez ojca. Druga to nadęta, pewna siebie panienka ze światka, z wielkiego miasta.
Choć nie mają na to ochoty - muszą się dogadać.
Pewnego pięknego dnia ich życie rozpada się bowiem na kawałki, a żyjące po swojemu dziewczyny dowiadują się, że są przyrodnimi siostrami. Hanka nie chce w swoim spokojnym życiu Kai. Kaja nie chce w swoim wielkim świecie siostry z prowincji.
Dziewczyny muszą się jednak porozumieć, upiera się przy tym babcia Kai, która jest przecudowną osóbką. Twierdzi, że skoro są siostrami, mimo że tak różne i z takim charakterkiem - mają tego samego ojca i obowiązek żeby się poznać i polubić. Mimo tego, że starają się - każda na swój sposób - to w książce spotkamy kilka zgrzytów między nimi, kilka śmiesznych sytuacji i zderzeń "dobrej" Hanki ze "złą" Kają.
Hanka ryzykuje, porzuca życie w Bieszczadach i przyjeżdża do Warszawy, gdzie siostra ją zatrudnia do pomocy w domu. Pewnego dnia Kaja, pożeraczka męskich ser zaprasza do siebie Huberta, ojca dwójki urwisów na którego jej siostra wpada iii... Doczytajcie ;) Dorzucę jedynie cytat:
- Wczoraj dałeś mi niebo na tacy, a dziś rąbnąłeś mnie tą tacą w łeb ! –
Książka jest pełna zwrotów akcji, pisana bardzo lekkim językiem. Przyjemne w odbiorze opisy, zabawne dialogi i nutka tajemnicy sprzyjają szybkiemu czytaniu i temu, że czytelnik nie ma czasu na nudę. No i ta okładka!!! Czyż nie jest piękna? :)
Jest to kolejna książka, którą polecam na aktualną pogodę, do ciepłego koca i ciepłej herbaty. Ostatnio sięgam właśnie po takie historie. Czyżby jesień tak na mnie działała?